Muzyka

niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 11

Klaus siedział na kanapie szkicując postać zgrabnej kobiety, uśmiechając się do swojej nieskończonej jeszcze pracy. Przejechał palcami delikatnie po jej policzku, jakby sprawdzał czy aby na pewno o czymś nie zapomniał. Kiedy dotknął delikatnego papieru, jego wątpliwości się rozwiały. Była idealna. Z resztą, jak zawsze. Czy to rano lub wieczorem, kiedy jest zmęczona czy też rześka - nie było dnia, w którym jej uroda nie stawała się coraz to piękniejsza. Taka mu się podobała. Szczera do granic możliwości. Znała konsekwencje. Znała jego. Był zdolny do wszystkiego. Wiedziała, że w każdej chwili może wybuchnąć i zrobić jej krzywdę, ale zawsze mówiła otwarcie i to mu się w niej podobało. Odłożył szkicownik na stół i podszedł do barku, aby nalać sobie Whisky do szklanki. Jednym haustem opróżnił jej zawartość. Nalał sobie kolejną porcję, lecz nie zdążył jej wypić, gdyż usłyszał dzwonek do drzwi. Z jego ust wydobył się cichy jęk. Chwycił za klamkę, a drzwi otworzyły się szeroko. W progu stał zdyszany James.
- Mamy problem - wydusił z siebie. Wszedł do rezydencji Pierwotnego i usiadł na kanapie, pozwalając sobie na chwilę odpoczynku. Klaus przypatrywał mu się ze zdziwieniem.
- Mów. Co się stało? - niemalże krzyczał. Nie lubił być przetrzymywanym w niepewności.
- Trumna... - urwał. Bał się, że Klaus go zabije.
- Powiesz w końcu czy będę musiał wyjąć to z ciebie siłą?! - podszedł, łapiąc go za kant bluzki i przyciskając do ściany. Kipiał złością.
- Alodia...trumna jest otwarta, nie ma jej - wyszeptał. Zacisnął mocno powieki, szykując się na ciosy, lecz Pierwotny odstawił go na ziemię, odchodząc od niego. Zaśmiał się pod nosem.
- A więc tak chce się bawić ta suka - nalazł sobie Whisky do szklanki i upił z niej jeden łyk. - Dobrze, niech jej będzie. Wyślij kilka hybryd. Niech przeszukają miasto - zwrócił się do James'a, który skinął głową i w wampirzym tempie opuścił mieszkanie Mieszańca. Kiedy ten wyszedł, Klaus ze złości zrzucił wszystkie rzeczy znajdujące się na stole.
- Niech to szlag!

*
Caroline ocknęła się ze strasznym bólem głosy. Chciała się za nią złapać, ale każdy, nawet najmniejszy ruch, sprawiaj jej ogromny ból. Odszukała jego źródło. Była przywiązana linami nasączonymi werbeną do krzesła. Nie wiedziała, co się stało. Pamiętała jedynie ciemność przed czami, kiedy opuściła pensjonat Salvatorów.
- Hej! Jest ktoś tutaj? - krzyczała słabym głosem.Odpowiedziała jej cisza. Chciała krzyknąć jeszcze raz, lecz usłyszała stukanie obcasów.
- Nie krzycz złotko, bo jeszcze cię usłyszą - powiedziała kpiącym głosem kobieta starająca się otworzyć drzwi od celi, w której przebywała blondynka. Kiedy tylko przekroczyła próg i znalazła się w pomieszczeniu, Caroline rozpoznała ją.
- Alodia - wyszeptała. Z tego, co jej było wiadomo, Klaus kazał ją zabić, a teraz, jak gdyby nigdy nic, stoi przed nią z szyderczym uśmieszkiem. - Co tu się dzieje? Ty nie żyjesz! - wyrywała się, próbowała wydostać, ale na darmo. Kobieta uklękła przed nią.
- Nie wyrywaj się, to nic nie da. Sznury są wzmacniane. Ja chcę tylko zemsty - mówiła beznamiętnie.
- Jakiej zemsty?! - dziewczyna nie kryła oburzenia.
- Jak zapewne wiesz, Klaus wydał polecenie zabicia mnie. Aby zabić wampirzą-czarownicę jest tylko jeden sposób. No, jak widać, wszystko ma jakieś luki - zaśmiała się. - Teraz pora na zemstę - wstała i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu z rękami założonymi na piersi.
- Co chcesz zrobić? - wampirzyca uparcie dopytywała się. Bała się swojego sojusznika, który chciał zemsty.
- Hmm...może zwabię Klausa do miasta, powiem mu, że mam ciebie. Założę się, że będzie chciał cię uratować. Mylę się? - odwróciła się w stronę Caroline. Ta nie odpowiedziała, więc kontynuowała. - Jak już tu będzie, zamknę go w lochach, poddam torturom, a na koniec... - urwała, jakby się zastanawiała. - Nie, to będzie niespodzianka, którą ty też oczywiście zobaczysz
- Nie uda ci się! Jesteś za słaba, Klaus cię pokona! - mówiła pewna siebie. Była zła na nią. W tym momencie chciała wstać z tego krzesła i wyrwać jej serce z piersi. - Wampirze-czarownice powinny sobie pomagać! - wrzasnęła.
- Owszem, ale nasza rasa jest specyficzna. Jeżeli kochamy, to na tyle, ile się da. Kiedy jesteśmy wesołe, śmiejemy się bez opamiętania, a kiedy jesteśmy wściekłe, potrafimy bez wahania wymordować nawet cały świat. Nasze emocje są o stokroć bardziej wzmocnione niż u zwykłych wampirów. Próbował mnie zabić, teraz ja zabiję jego - posłała jej szatański uśmiech. - A tak w sumie, kto powiedział, że mnie się nie uda? To nie ja go zabiję - wskazała ręką na drzwi. - Możesz wejść - krzyknęła, a echo rozniosło się po korytarzu. Żelazne drzwi zaskrzypiały. Wyłaniająca się z mroku postać podeszła do Alodii wolnym krokiem, gdzie padały promienie słońca przez zasłonięte żaluzje, tym samym ukazując twarz.
- Tyler ? - wyszeptała. Chwilę jej zajęło nim przetrawiła wszystkie informacje. W głowie zapaliła jej się czerwona lampka, a oczy były szerzej otwarte,  -Nie! Nie! - Caroline szarpała się na krześle. - Jakim cudem on Ci pomoże?!
- Zapomniałaś, że my tez potrafimy hipnotyzować? Jeśli to robimy, hipnoza jest o wiele bardziej skuteczniejsza i można przerwać ją tylko magią. Tyler jest tutaj, aby wykonywać wszystkie moje polecenia. Bez wahania jest w stanie przeszyć ciebie kołkiem - uśmiechnęła się. - A kiedy będzie już po wszystkim, będę kazała mu się zabić - Caroline była pewna tylko jednego - Alodia ma po swojej stronie zahipnotyzowanego Tylera, który może zrobić wszystko.
- Pozwól, że omówimy strategię w osobnym miejscu - powiedziała do chłopaka i ruszyła w głąb ciemnego korytarza, znikając za drzwiami. Mieszaniec uśmiechnął się do blondynki i również opuścił pomieszczenie, zamykając drzwi za sobą.
- Nie! Nie wykorzystasz go! Nigdy! - krzyczała. Wiedziała, że ją usłyszy. Z nadmiaru stresu i werbeny, straciła przytomność.

*
- Przeszukaliśmy całe miasto, nigdzie jej nie ma - mówił James podczas rozmowy z Klausem przez telefon.
- Nie obchodzi mnie ile szukaliście, gdzie szukaliście i ilu was szukało. Do wieczora macie ją znaleźć! - poddenerwowany Pierwotny miał ochotę rzucić telefonem. Jak to nigdzie jej nie ma?
- Mieszańce patrolujące obrzeże miasta, jak i jego okolice mówią, że wyjeżdżała z Nowego Orleanu
- Jak to wyjechała? A wy jak skończeniu głupcy szukacie jej w mieście?! Skoro wiadomo, że nie ma jej w Nowym Orleanie to znaczy, że jej nie ma tutaj! - nie rozumiał zachowania swoich hybryd.
- Dowiedzieliśmy się o tym kilka minut temu, kiedy całe miasto było już przeszukane - James jak zwykle był opanowany. To jemu najbardziej ze wszystkich mieszańców można było ufać.
- Sprawdźcie, gdzie pojechała, jeżeli do dwudziestej nie usłyszę odpowiedzi, powyrywam wam wszystkim serca! - zagroził. 
- Ja chyba wiem, gdzie może ona być - powiedział półszeptem. - Zauważ, że próbowałeś ją zabić, co się nie udało. Caroline wróciła do Mystic Falls, Alodia się budzi i nagle wyjeżdża z miasta. Co, jeśli pojechała za nią? Może chce zemsty? - słowa Jamesa przyprawiły Pierwotnego o ciarki. Coś mogło stać się Caroline z jego powodu.
- Sprawdź to, ja pojadę sprawdzić - bał się tego, co może zastać w rodzinnym mieście ukochanej, ale musiał to sprawdzić. Co, jeśli jego hybryda miała rację? Caroline jest w niebezpieczeństwie.

*
- Bonnie, ile mamy czekać? - odezwała się Elena. Wszyscy stali wokół czarownicy w pensjonacie Salvatorów.
- Nie mogę jej namierzyć. Coś odpycha moją moc - mówiła mulatka, wyraźnie marszcząc czoło. - Spróbuję jeszcze raz - Skupiła się na przedmiotach należących do Caroline i mapie. Wymawiała zaklęcie, pochylając się nad stołem.
- Próbujemy już piąty raz, widocznie nie chce być znaleziona - wydukał Damon, trzymając jak zwykle w dłoni szklankę wypełnioną Bourbonem.
- Nie chce być znaleziona? W takim razie wytłumacz, co jej torebka i telefon robiły na ganku?! - krzyknął sobowtór.
- Może zobaczyła Bambiego i..- Niebieskooki machnął ręką i zniknął w swoim pokoju.
- To nic nie da - jęknęła Bonnie. Ręce jej opadły. Była bezsilna. - Z tego, co wiem, jest w miejscu chronionym tarczą. Żadne zaklęcie nie działa
- Kto ją mógł porwać? - Elena złapała się za głowę. - I gdzie jest Tyler? Nie widziałam go od czasu, kiedy Caroline wyjechała, nie mówiąc gdzie - zestresowana usiadła na kanapie. Stefan nalazł jej trunku i podał. Podziękowała skinieniem głowy.
- Też nie widziałem Tylera...
- Dobra, my rozmawiamy o Tylerze, a to Caroline nas potrzebuje! Ktoś może jej zrobić krzywdę, o ile już nie robił! - brunetka z hukiem odłożyła pustą szklankę na stół. - Później się nim zajmiemy.
- Nie chcę być niegrzeczny - Damon wyłonił się zza drzwi. - Radziłbym spytać naszą kochaną hybrydę. Może on coś będzie wiedział - Bonnie popatrzyła na niego kpiąco. Nie lubiła, kiedy jakaś sprawa dotyczyła Klausa, a w szczególności nie lubiła go pytać o cokolwiek. - Ale to tylko rada - podniósł ręce w obronnym geście, patrząc na czarownicę i ponownie zniknął w pokoju. Stefan popatrzył na dziewczyny. Elena skinęła głową.
- Spróbujmy

*
Klaus był już w połowie drogi do Mystic Falls, kiedy rozbrzmiał dźwięk jego telefonu.
- Stefan! - powiedział udawanym radosnym tonem. - Co mogę dla ciebie zrobić, bracie?
- Dla mnie nic. Mam tylko jedno pytanie - powiedział obojętnie.
- Mów, proszę
- Kiedy ostatnio widziałeś Caroline? - serce mu zamarło. Czyli jednak coś się stało? W duchu miał nadzieję, że to tylko złudzenie.
- Czy coś się stało, że pytasz? - starał się mówić beznamiętnie, jak to on.
- Właśnie w tym problem. Wczoraj od nas wyszła i nie wróciła do domu. Pani szeryf dzwoniła, a na ganku zostały jej rzeczy. Pomyśleliśmy...znaczy Damon pomyślał, że jest może teraz z tobą, chodź nie wydaje mi się, aby zostawiła swoje rzeczy i na dodatek w takim miejscu - Klaus przez chwilę zamyślał się, próbując zrozumieć to, co powiedział Stefan. Nabrał powietrza do płuc. - Nie potrafimy jej znaleźć, coś odpycha moc Bonnie - ciągnął swoją wypowiedź. - Jeżeli nie ma jej z tobą, to mamy problem - Pierwotny minął znak, który informował, że do Mystic Falls zostało jeszcze niecałe dwadzieścia kilometrów.
- Za pół godziny będę w mieście. Nie róbcie nic głupiego.Chyba wiem, z kim jest. Cokolwiek się stanie lub jeśli dostaniecie jakąś wiadomość, nic nie róbcie. Przetrzymuje ją wampirza-czarownica. Jedno złe zagranie i wszystkich nas zabije - ostatnie słowo wycedził przez zęby i zakończył połączenie, rzucając telefon na sąsiednie siedzenie, dociskając tym samym pedał gazu.

*
Łapczywie nabrała powietrza. Myślała, że to uprowadzenie to jeden wielki sen, ale myliła się. Głowa jej pękała a werbena potwornie paliła. Nie potrafiła się na niczym skupić, niż na bólu i ucieczce. Próbowała rozwiązać związane do tyłu ręce, co nie było wcale taką łatwą sztuką. Chciała chociaż poluzować sznury, ale bezskutecznie. Zrezygnowana jęknęła.
- Już jest prawie w Mystic Falls - usłyszała czyjś szept. To Alodia rozmawiała z jednym ze strażników, którzy pilnowali celi Caroline. - Spotkam się z nim, a następnie zwabię tutaj. Do tego czasu dalej ją pilnujcie - później słyszała już tylko odgłos obcasów i ciszę. Po chwili drzwi otworzyły się, a strażnik podszedł do niej.
- Klaus jest w drodze, wszystko będzie dobrze, nie będziesz dłużej cierpiała - mówił, głaszcząc ją po włosach.
- Idź do diabła! - wysyczała blondynka. Mężczyzna zaśmiał się i potraktował ją werbeną, wstrzykując ją w szyję. Ponownie ogarnęła ją ciemność. Zemdlała.

__________________________________________________
 
Postanowiłam, że dodam odcinek dzisiaj. Tak mnie wzięło na pisanie, że pisze kilka rozdziałów w przód. Wykorzystam to, bo później znów weźmie mnie leń xD
Specjalnie dla was - rozdział jest dłuższy! Przyznaję, że pisało mi się go dość fajnie. Postaram się, aby były mniej więcej takiej długości.

Liczyłabym na komentarze, bo coś teraz krucho się robi i jest ich coraz mniej. Przeczytałaś? Skomentuj. To mnie motywuje i daje siłę do dalszej pracy :)

 CZYTASZ? = SKOMENTUJ!
 
Liczę na napływ opinii o moim blogu, jak i o nowych wpisach. Komentujcie, polecajcie i czytajcie <3

Jeżeli macie jakieś pytania lub pomysły na kolejne rozdziały, zajrzyjcie w zakładkę "Kontakt" :)

Jeżeli chcesz być na bieżąco, wiedzieć wszystko o swoich ulubionych aktorach a TVD, zajrzyj TUTAJ.
Z tego bloga dowiesz się, co lubią jeść, jakie mają hobby, ulubione piosenki i co robią w wolnym czasie, oraz trochę o ich rodzinach i pracy na planie...
Serdecznie zapraszam! Możecie nawet dodawać swoje WŁASNE artykuły!! Niedługo, jak trochę blog się rozkręci, ogłoszę nabór na grafików i redaktorów :)
Komentarze na blogu mile widziane! Blog dopiero się rozkręca, a wy będziecie mogli zareklamować swoje blogi, dzięki czemu zyskacie nowych czytelników!
 
 
 
Xoxo, Oliwia

9 komentarzy:

  1. extra rozdział:D nie mogę się doczekać jak Klaus uratuje Caro :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie! Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super,że taki długi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej! Fajnie, że rozdział jest długi. Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Fajnie, że zaangażowałaś w to Tylera. Jakoś za nim nie przepadam i mam nadzieję, że Caroline przejrzy na oczy. Już nie mogę się doczekać nn. Mam nadzieję, że Klaus uratuje Caro. :D Pozdrawiam z delena-different-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie mi się ten rozdział podobał^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahah, Tyler jaki niewolnik. Podoba mi sie ten pomysl :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow masz talent do pisania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzisiaj (7.08) dodam nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń