Muzyka

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 3

Długo błądziła po mieście, w poszukiwaniu Pubu "Florida". Nie znała tego miasta, ale za to miała doskonałą pamięć do otoczenia, więc nie martwiła się o to, że nie trafi z powrotem do hotelu. Podczas tej wędrówki podziwiała nocne piękno Nowego Orleanu. Latarnie doskonale oświetlały uliczki, dodając im większego uroku. Wieczorem na mieście można spotkać więcej ludzi. Całymi dniami pracują, a pod koniec dnia wychodzą ze znajomymi w celu odpoczynku czy odświeżenia kontaktów. "Tylko czy oni są świadomi niebezpieczeństwa, jakie czeka na nich po wyjściu z domu? Niewiele wampirów posiada pierścienie, które umożliwiają im poruszanie się w dzień" Myślała. Szkoda jej było tych ludzi. Wiadomo jej było, że to miasto jest królestwem wampirów.

Dzięki pomocy pewnej osoby, która wskazała jej drogę do umówionego miejsca, obrała dobry kierunek. Była już prawie na miejscu, kiedy drogę zablokował jej dość spory tłum, który zebrał się wokół jakiegoś widowiska. Wytężyła słuch, by słyszeć, co się tam dzieje.
- Jane-Anne Deveraux - tłum zaczął gwizdać i śmiać się. Caroline stanęła na ławce, aby lepiej widzieć. Rzeczywiście, widoczność się polepszyła. W środku kręgu stał jakieś mężczyzna, a przed nim kobieta. Niska, szczupłej postury. Czarownica.
- Zostałaś oskarżona o praktykowanie magii - nie pomyliła się. Przypomniała sobie, jak Klaus mówił o Marcelu. Jego dawnym przyjacielu, który obecnie jest królem Nowego Orleanu. Wprowadził zakazy i nakazy. Czarownice są tutaj tępione i zabijane, nie wiedzieć czemu. Czyżby bał się ich potęgi? "To musi być Marcel". Pomyślała. 'Skoro on jest tutaj, to Klaus też musi tu być". Zaczęła rozglądać się, lecz nigdzie go nie widziała. Sama nie wiedziała, dlaczego go szukała. Zapewne przez ciekawość. Potrząsnęła lekko głową, by wyrwać się z zamyślenia, przez które straciła znaczną cześć rozmowy i wydarzeń, które w tej chwili działy się przed nią. Widziała tylko, jak Marcel rozcina dziewczynie gardło, a ta upada na ziemię, wykrwawiając się. Odwróciła wzrok i zeszła z ławki. Starała się odtrącić fakt, że czuje zapach świeżej krwi. Poczuła lekki głód, lecz postanowiła się opanować, szczególnie, że mogą być świadkowie. Spojrzała na wyświetlacz komórki. 19:57. Szybkim krokiem ruszyła w stronę Pubu.

*
Weszła do budynku i usiadła przy barze, zamawiając drinka. Nie wiedziała, kim jest osoba, która ją wezwała, ani jak wygląda, więc siedziała z nadzieją, że ona ją rozpozna. Barman podał jej zamówiony Bourbon. Podziękowała skinieniem głowy.
- Ciężki dzień? - Caroline odwróciła się twarzą do rozmówcy. Obok niej usiadła młoda kobieta. Miała długie, brązowe i kręcone włosy, sięgające jej do pasa.
- Tak - odpowiedziała, upijając łyk złocistego trunku.
- Caroline, prawda? - wyciągnęła ku niej rękę. Wampirzyca lekko nią potrząsnęła.
- We własnej osobie - uśmiechnęła się.
- Myślałam, że nie przyjedziesz - spuściła wzrok.
- To ty mnie wezwałaś? - spojrzała na nią. Nieznajoma pokiwała głową na znak zgody.
- Jestem Alodia. Musiałam skłamać, że Klaus zginie, bo założę się, że inaczej byś nie przyjechała. Dobrze wiesz, że jeżeli on zginie, ty też - lekko się uśmiechnęła.
- Więc o co chodzi? - zerknęła na towarzyszkę spode szklanki. Dziewczyna nerwowo stukała palcami.
- Weźmiesz mnie za wariatkę, ale Klaus chce cię zabić - w jej głosie słychać było tylko pewność siebie i powagę. W głowie Caroline kłębiły się przeróżne myśli. "Klaus chce ją skrzywdzić? Nie, to niemożliwe"
- Nie skrzywdziłby mnie - wyszeptała. Opróżniła do końca szklankę i z hukiem odłożyła ją.
- Jeśli się dowie, kim jesteś, zrobi to. Jestem pół czarownicą i pół wilkołakiem. Księgi mówią, że stając się wampirem, tracisz magię. Ja jakimś dziwnym sposobem zatrzymałam ją. Jestem...wybrykiem natury - zaśmiała się. - Ty też nim jesteś, ale magia jeszcze nie odezwała się w tobie. To ciebie Klaus szuka, ty mu zagrażasz

Wampirzyca wpatrywała się w ścianę, tuż za Alodią. "Podchodzi do mnie nieznajoma, która wie więcej o mnie, niż ja sama. Albo zmyśla, albo prawda mnie przeraża" Próbowała wszystkie myśli złożyć w jedna całość. Jak puzzle.
- Nie mam zamiaru go zabijać - niemalże krzyknęła.
- Tacy, jak ty i ja są wyzwoleni spod zależności Pierwotnych. Jeżeli Klaus umrze, tobie się nic nie stanie. Staniesz się zależna od samej siebie w momencie, kiedy twoja magia się ujawni. Nasza rasa jest specyficzna. Jeżeli nauczysz się ją kontrolować, odczujesz potrzebę zabicia Pierwotnego. To będzie silniejsze od ciebie. Tak samo, jak z łowcami. Po jakimś czasie muszą zabić wampira, bo mają taką potrzebę - wzięła głęboki oddech i zamówiła Jack Daniells'a.
- Ale wtedy zginą moi przyjaciele! - zeskoczyła z krzesła. Alodia nic nie powiedziała. Wpatrywała się w wejście do Pubu. Raptem, zerwała się z krzesła i chwyciła Caroline za rękę, ciągnąc w stronę toalety.
- Co ty robisz? - wrzasnęła oburzona. Odsunęła się od dziewczyny, a ta z paniką w oczach rzekła.
- Oni tu są. Zabiją nas! - jej oczy stały się szklane. Ponownie chwyciła ją za rękę i chciała ruszyć, kiedy odbiła się od kogoś i prawie by upadła, gdyby Caroline nie złapała jej. Pomogła jej ponownie stanąć na nogi.
- Czego chcesz? - zapytała Alodia mężczyznę stojącego naprzeciwko niej. Blondynka rozpoznała w nim Marcela, który uśmiechał się szyderczo, zachowując stoicki spokój.
- Nie myśl sobie, że będziesz szkolić kolejnego wampira-czarownicę do walki z Pierwotnymi - wskazał palcem na Caroline. - Twoja moc już osłabła, dlatego szukasz zastępcy. Ty już nie zagrażasz im, ale ona tak, dlatego zginie - spojrzał gdzieś w dal i skinął głową, jakby dawał znak, że może ruszyć do ataku. Blond-wampirzyca przełknęła ślinę i zamknęła oczy, czekając na śmierć. Poczuła, jak ktoś łapie ją za gardło i przyciska do ściany, unosząc do góry. Wiedziała, że to jej koniec. Źle zrobiła, przyjeżdżając tu. To wszystko było jedną, wielka pomyłką i pułapką zarazem. Jej martwe życie właśnie dobiegało końca. Mimowolnie otworzyła oczy, by po raz ostatni spojrzeć na świat, lecz widok ją zszokował. Ujrzała nikogo innego, jak Klausa. Jego twarz łagodniała i zwalniał uścisk. Odstawił dziewczynę na ziemię, patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Zabij ją, dlatego jej szukałeś - Marcel był niecierpliwy. Pierwotny jednak nie zareagował i wpatrywał się w Caroline, jakby nie widział jej od dobrych kilku lat.
- Ale...jak? - wybełkotał po chwili ciszy. Wampirzyca wzruszyła ramionami.
- Sama nie wiem - wyszeptała, zanurzając się w błękitnej toni oczy Mieszańca. Marcel zdenerwował się i przygwoździł wampirzycę do ściany, a ręką przymierzał się do wyrwania serca.
- Skoro ty tego nie zrobisz, to ja to zrobię - wziął mocny zamach i już miał je wyrwać, kiedy Klaus potężną siłą odrzucił go na drugi koniec Pubu. Alodia przyglądała się całemu temu zdarzeniu ze strachem. Nie rozumiała ich postępowania. W końcu zdała się na odwagę.
- Dlaczego jej nie zabijesz? - głos jej się załamywał. Bała się go. Tak cholernie się go bała.
Pierwotny spojrzał na ukochaną.
- Po prostu nie zabiję i tyle - odparł, zaciskając pięści.
- Dobrze wiesz, że kiedy moc w niej odezwie się, ona zabije ciebie bez wahania, a pomimo tego, ty nie chcesz siebie obronić, póki nie jest za późno. Dlaczego? - uparcie dopytywała. W niektórych przypadkach była ciekawska. Lubiła wiedzieć, co dzieje się wokół niej. Mieszaniec milczał. - Czujesz coś do niej, prawda? - zbliżyła się. Pewność siebie coraz bardziej ja napełniała. Była śmielsza i odważniejsza. - Miłość jest największą słabością wampira - przyznała.
- Zamilcz! - wykrzyczał Pierwotny, a po chwili Alodia znalazła się pod drugiej stronie pomieszczenia, uderzając o ścianę. Podniosła się z podłogi i posłała mu groźne spojrzenie, po czym w wampirzym tempie opuściła lokal.

Caroline podeszła do hybrydy i położyła rękę na jego ramieniu, starając się go uspokoić.
- Odejdź - stał tyłem do dziewczyny. Był zdenerwowany.
- Klaus...
- Odejdź! - uderzył pięścią w stolik i gwałtownie odwrócił się do wampirzycy, przyciskając ją do ściany.  -Proszę, idź stąd - Blondynka wyswobodziła się z uścisku Mieszańca i patrząc na niego ostatni raz, wyszła na ulicę Nowego Orleanu.
__________________________________________________

 Trzeci rozdział na moim blogu został dodany. Myślę, że się Wam spodoba. Mile widziane komentarze pod wpisem.
CZYTASZ? = SKOMENTUJ!

Liczę na napływ opinii o moim blogu, jak i o nowych wpisach.
Komentujcie, polecajcie i czytajcie <3



Jeżeli macie jakieś pytania, zajrzyjcie w zakładkę "Kontakt" :)





 Xoxo, Oliwia



środa, 22 maja 2013

Rozdział 2

Pogoda była słoneczna, a zarazem chłodna. Promienie słońca wkradały się przez przednią szybę do wnętrza samochodu. Droga do Nowego Orleanu była przyjemna. Zero tłoków na ulicach, żadnych korków. Nic. Tylko sama przyjemność jazdy. Caroline była uzależniona od muzyki, toteż włączyła losowo wybraną stację radiową, gdzie puszczali jej ulubioną piosenkę. Skupiając się na drodze, co jakiś czas cichutko podśpiewywała. Wyruszyła w środku nocy, by zdążyć na tajemnicze spotkanie. Do tego sekretnego miejsca było kilka godzin jazdy, a nie była ona obeznana w terenie, więc potrzebowała dodatkowego czasu na odnalezienie tego pubu. Spojrzała na zegarek w telefonie. Wskazywał on 8:27. Odetchnęła z ulga, kiedy ujrzała zielony znak z napisem "Nowy Orlean". Wjechała do centrum miasta, baczcie rozglądając się po okolicy. Sklepy, sklepy i jeszcze raz sklepy. Wszędzie było pełno ludzi, jak na taką wczesną porę. To miejsce było nadnaturalne. Każdy to wiedział. Wszystko, co działo się wokół mieszkańców tego tętniącego życiem miasta było normalnością. Najprawdziwszą normalnością. Zaparkowała samochód na pierwszym wolnym miejscu. Dobrze się złożyło, bo na przeciwko hotelu. Zabrała z bagażnika swoje torby i wolnym krokiem udała się na recepcję.
- Dzień dobry, chcę zarezerwować pokój na czas nieokreślony - uśmiechnęła się do kobiety stojącej za kontuarem, która wstukiwała coś na klawiaturze i co jakiś czas spoglądając na monitor.
- Imię i nazwisko, proszę - spojrzała na dziewczynę w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Caroline Forbes - recepcjonistka ponownie stukała w klawiaturę. Robiła to zręcznie i szybko. Była elegancko ubrana, a na plakietce widniały dane. Można z tego wywnioskować, że jest kierownikiem hotelu, o czym świadczył druk dużymi literami na jej piersi. Uśmiechnęła się do Caroline i wręczyła jej klucz do pokoju.
- Pokój numer 115, drugie piętro - wskazała palcem w stronę windy. Podziękowała jej skinieniem głowy i ruszyła w stronę swojego pomieszczenia.


*
Wjechawszy windą na drugie piętro, rozejrzała się po holu. Na podłodze rozłożony był czerwony dywan, a ściany w kolorze ciemnej czekolady idealnie komponowały się z beżowymi drzwiami każdego pokoju. Na końcu korytarza znajdowały się dwa pokoje. 114 i 115. Były odcięte od całej reszty, schowane w najciemniejszym zaułku tego budynku. Ostrożnym krokiem, biorąc ze sobą walizki, podeszła pod próg i otworzyła drzwi, przekręcając klucz w zamku. Wniosła torby i postawiła pod szafą. Zegarek zmienił czas na 10:46. Nie dość, że zmęczyła się jazdą, to jeszcze gotowała się w aucie. Wyjęła z torby świeże ubrania i ręcznik. Poszła pod prysznic. Łazienka prezentowała się nie najlepiej. Wyłożona była tylko kremowymi kafelkami. Wampirzyca nie zwróciła zbytniej uwagi na wygląd pomieszczenia i pozbawiwszy się ubrań, odkręciła ciepła wodę. Strumień wody spływał na jej martwe ciało, zrzucając z niej wszelkie problemy i myśli. Po kilku minutach wyszła z kabiny i wytarła się dokładnie ręcznikiem. Założyła przyszykowane ubrania i nałożyła delikatny, naturalny makijaż. Pozwoliła mokrym blond-lokom opaść swobodnie na ramiona. Kiedy wyszła z łazienki, usłyszała rozmowę dwóch mężczyzn stojących blisko jej drzwi. Wytężyła wszystkie swoje zmysły.
- Znalazłeś ją? - spytał spokojnym głosem jeden z rozmówców. Caroline nie słyszała barwy jego głosu, toteż nie mogła stwierdzić, kim byli. Czy ich znała?
- Szukałem wszędzie. Podobno dzisiaj przyjechała. Szpiedzy donoszą, że Alodia umówiła się z nią w jakimś pubie dziś wieczorem - "Co ja robię? Podsłuchuję. Ah, Caroline, jest z tobą coraz gorze". Zaśmiała się w myślach do siebie.
- Czasem rozwiązanie zagadki leży tuż pod naszym nosem - usłyszała na końcu tylko westchnienie i kroki. Zapewne rozeszli się w swoje strony. Poczuła się ciekawa, kto jest lokatorem sąsiedniego pokoju. "Alodia. Brzmi tak...magicznie. I zarazem dziwnie. Spotkanie w pubie wieczorem? Może czysty zbieg okoliczności" Toczyła zawziętą walkę ze swoimi myślami i ciekawością.


*
Dochodziła godzina 19:30. Przez ten cały czas Caroline czytała książkę "Cień Anioła", która ją bardzo pochłonęła. Nawet nie zauważyła, jak ten czas szybko leci. Ludzie cały czas są zabiegani. Nawet nie widzą, jak gubią go przez palce. Poprawiła lekko włosy. Były rozczochrane. Zanurzając się w lekturze, cały czas leżała na łóżku, przez co jej głowa to jedna wielka szopa. Kiedy doprowadziła ją do ładu, chwyciła torebkę i zamykając drzwi, poszła na umówione spotkanie.

__________________________________________________

Rozdział 2 dodany tak, jak obiecałam :) 
Życzę miłego czytania. Liczę na komentarze i polecenie bloga. Dla mnie to bardzo ważne. Czytałaś? Zostaw komentarz! ♥

Jeżeli macie jakieś pytania, zajrzyjcie w zakładkę "Kontakt" :)



Xoxo, Oliwia

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 1

Droga do domu dłużyła się nieustannie. By przerwać narastającą ciszę, Caroline włączyła radio, z którego wydobywała się rockowa piosenka. Dziewczyna skrzywiła się i przełączyła stację, na której z kolei grano spokojne i odprężające melodie. Westchnęła cicho i zrezygnowana skręciła w uliczkę, prowadząca do jej domu.
- W tych czasach nie ma idealnej muzyki - bąknęła. Wcisnęła mocniej pedał gazu. Czarne Volvo, mimo doskonałej marki, jeździło wolno niczym żółw. Dla wampira, który na co dzień posługuje się swoimi nadnaturalnymi zdolnościami, takie tempo jazdy to udręka. Po raz kolejny skręciła w kolejną uliczkę i znalazła się na podjeździe. Przekręciła kluczyk w stacyjce i z ulgą wysiadła z auta. Zmierzając w kierunku drzwi, szukała kluczy, ale nigdzie ich nie widziała.
- Damska torebka - fuknął Tyler, opierający się o framugę wejścia do domu pani Szeryf.
- Co ty tu robisz? - spytała udając obrażoną. Lubiła przekomarzać się z wilkołakiem w taki sposób, lecz on nie zawsze traktował to jako zabawę.
- Przyszedłem do ciebie, ale z tego co mi wiadomo, byłaś na tajnym spotkaniu u Salvatorów - uśmiechnął się głupawo, a wampirzyca dała mu sójkę w bok. Gestem ręki zaprosiła go do mieszkania.
- Coś się stało? - spytała, wyciągając z lodówki torebkę krwi. Przypomniała sobie dzień, w którym po raz pierwszy musiała się pożywić, aby dokończyć przemianę. Krzyk kobiety i płacz jej dziecka. Te oczy patrzące się na śmierć własnej matki i wołanie o pomoc. Tej sceny nigdy nie zapomni. Do dziś czuje smak krwi nieznajomej. Była taka słodka i smaczna. Miała tylko zaspokoić głód, ale żądza życiodajnego płynu wzięła górę. Oczy Caroline zaszkliły się. Z zamyślenia wyrwał ją chłopak.
- Halo! - zawołał, machając ręka przed jej oczami. - Wszystko w porządku? - dziewczyna usiadła obok wilkołaka, opróżniając zawartość torebki.
- Tak - odparła bez namysłu. Uśmiechnęła się lekko i wziąwszy Tylera za rękę, zaprowadziła do swojego pokoju.
- Marnie wyglądasz - zauważył chłopak. Objął ją w talii i przytulił.
- Wydaje ci się - oderwała się od chłopaka i chwyciła za telefon. - 17:43. Serio? Aż tak szybko czas mija? - westchnęła.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. Powiedz - zaczesał włosy do tyłu, siadając na łóżku.
- Klaus wyjechał do Nowego Orleanu w poszukiwaniu jakieś czarownicy - obracała telefon w ręku, co chwilę patrząc na wyświetlacz.
- I aż tak bardzo się tym przejęłaś? - przeszywał dziewczynę wzrokiem. Wziął jej telefon i odłożył na stolik.
- Ta czarownica jest potężna. Jeżeli on umrze, my też. Nie pamiętasz? - spojrzała na wilkołaka.
- No tak, racja. Już myślałem, że będziesz za nim jechać - zaśmiał się. Dziewczyna zawtórowała mu. Ten moment przerwał sms, który otrzymała Caroline. Wampirzyca otworzyła wiadomość. Była ona od zastrzeżonego numeru. Przez chwilę głowiła się, od kogo on może być, dopóki przeczytała jego treść.


Od: Numer zastrzeżony
17:50

"Jutro, Nowy Orlean. Pub "Florida" o 20:00, inaczej Klaus zginie. Nikomu ani słowa."


Dziewczyna przez jakiś czas przyglądała się uważne każdej literze. Serce zabiło jej mocniej, a w głowie kłębiły się różne myśli. "Kto jest nadawcą?" "Czego ode mnie chce?" Myślała. Kilka razy czytała tą wiadomość, aż w końcu dotarło do niej, co w niej jest zawarte.
- Spotkamy się jutro - Tyler delikatnie musnął jej policzek, który wyrwał Caroline z zamyślenia. Uśmiechnęła się lekko. Odprowadziła bruneta wzrokiem, aż zniknął za drzwiami.


Kiedy upewniła się, że jest wystarczająco daleko, aby jej nie słyszeć, wybrała numer Stefana.
- Stefan? - spytała, kiedy nikt po drugiej stronie się nie odezwał.
- Nie do końca - odparł głos.
- Damon, gdzie jest Stefan?
- Stefan obecnie nie ma czasu na ploteczki. Kto tym razem założył trampki do legginsów? - zażartował.
- To nie jest odpowiedni moment na żarty, daj mi go - rzekła oschle.


W odpowiedzi usłyszała tylko ciche westchnienie, a po chwili czyjeś kroki.
- Tak? - dobrze znała ten głos.
- Wyjeżdżam na parę dni. Nie pytaj o nic, wrócę za jakiś czas - mówiła pospiesznie.
- Caroline, dokąd ty...
- Im mniej wiesz, tym lepiej. Powiedz innym, żeby się nie martwili, całuję - Wampir chciał cos powiedzieć, lecz nie zdążył. Blondynka w wampirzym tempie spakowała wszystkie potrzebne rzeczy i kosmetyki. Zeszła na dół do kuchni i zaczęła pisać coś na papierze.


"Droga mamo!
Wyjeżdżam na parę dni. Mam kilka spraw do załatwienia. Nie martw się, niedługo wrócę.


Caroline"


Informację położyła w widocznym miejscu na stoliku w przedpokoju. Upewniła się, że wszystko ma ze sobą, po czym włożyła torby do auta i ruszyła w kierunku Nowego Orleanu.
__________________________________________________

Tak, tak. Dzisiaj pojawił się rozdział I na moim nowym blogu :) 
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i miło będzie się Wam go czytało :)

Zachęcam do komentowania i polecania bloga. Jeżeli macie jakieś pytania, zajrzyjcie w zakładkę "Kontakt" :)



Xoxo, Oliwia ♥ 

niedziela, 12 maja 2013

Prolog

Deszczowy dzień był dla każdego bardzo senny. Auta jechały ostrożnie, bacznie obserwując każdy centymetr asfaltu. Krople wody osadzały się na przednich szybach pojazdu, a wycieraczki energicznymi ruchami zrzucały je ze samochodu. Tego dnia, nadprzyrodzone istoty zebrały się w salonie Salvatorów, oczekując na przyjście ostatniego członka ich grupy.
- Co ona robi tak długo? - sobowtór nerwowo krążył po pomieszczeniu, doprowadzając przy tym pozostałych do szału. Jej długie, proste włosy opadały jej na ramiona, a na twarzy widniała niecierpliwość.
- Elena, czy mogłabyś usiąść? - czarownica w końcu zabrała głos. Przeniosła się z podłogi na sofę i wbiła wzrok w dziewczynę. - Zaraz przyjdzie, zapewniam cię

- Ale ile można czekać? Nie rozumie słowa "pilne"? - opuściła bezwładnie ręce i usiadła na krześle. Wszyscy zgromadzeni wpatrywali się w drzwi.
- Idzie - oznajmił Stefan, słysząc kroki na schodach, a następnie skrzypienie otwierających się drzwi. W progu stała blondynka o kręconych włosach, które przykleiły jej się do policzka, a z jej butów ciekła woda. Złożyła parasol i położyła go w kącie.
- Wybaczcie, że tak długo, ale musiałam jeszcze coś załatwić - tłumaczyła się. Jej oddech był nierówny, jakby przebiegła długi dystans. Zdjęła z siebie płaszcz i powiesiła na wieszak.
- Wreszcie, ile można czekać - odezwał się Damon, sącząc ze szklanki pozostałości po Bourbonie. Po wypiciu całej cieczy, odłożył delikatnie szklane naczynie i oparł się wygodnie o oparcie kanapy.
- Myślę, że te parę minut was nie zbawiło - uśmiechnęła się delikatnie, łagodząc napięcie, które panowało w tym domu.
- Ważne, że jesteś - Stefan miał poważną minę. Wstał ze sofy i stanął na środku pomieszczenia, w którym byli zebrani.
- Mamy parę spraw do omówienia. A mianowicie, Klaus wyjechał dziś rano do Nowego Orleanu w poszukiwaniu czarownicy, która prawdopodobnie spiskuje przeciwko niemu - podszedł do malutkiego stolika znajdującego się na końcu pokoju i wziął stamtąd do ręki jakąś kopertę. Podszedł do Caroline i wręczył jej świstek papieru.
- Kazał ci to przekazać - mówił cicho, jednakże ta wypowiedź nie mogła zostać nieusłyszana przez innych, gdyż wszyscy byli wampirami. Blondynka spojrzała po obecnych, jednym ruchem otworzyła kopertę i wyjęła jej zawartość. Niepewnie spojrzała na kartkę. Z koncentracją czytała każde słowo po kolei, bezgłośnie poruszając ustami.


"Droga Caroline!
Wyjeżdżam z Mystic Falls w poszukiwaniu jednej, bardzo potrzebnej mi osoby. Jak zapewne już wiesz, ktoś spiskuje przeciwko mnie, a ja mam zamiar się dowiedzieć konkretów. Znalezienie tej osoby zajmie mi sporo czasu, a zwłaszcza, że nie wiem, kim ona jest i jak wygląda. Mam nadzieję, że pod moją nieobecność nie wplączesz się w kłopoty. W razie czego zawsze możesz zwrócić się do Salvatorów, którzy będą mieli ze mną kontakt. Wracam niebawem.


Klaus"

Dziewczyna przewróciła teatralnie oczami i schowała z powrotem list do koperty, lecz podszedł Damon i wyrwał jej z rąk owy papier. Tak samo, jak wampirzyca, zanurzył się w lekturze, a po jej skończeniu, wybuchnął donośnym śmiechem. Elena podeszła do rozbawionego chłopaka i wyprowadziła go z pokoju, głośno wzdychając. Bonnie podeszła do przyjaciółki i kucnęła obok niej.
- Z czego Damon się śmieje? - zapytała poważnym tonem, patrząc w twarz Caroline, która diametralnie zmieniała się, nie wiedząc, jakie uczucie wyrazić.
- Nie wiem. Dobrze wiesz, że potrafi śmiać się z byle czego - wzruszyła delikatnie ramionami. Wstała z krzesła i podeszła do okna. Deszcz lał coraz mniej obficie, a słońce powoli wydostawało się zza chmur. Auta jeździły już pewniej, a na chodnikach pojawiło się coraz więcej ludzi.
- Stefan, czy Klaus zdradził ci więcej szczegółów dotyczących jego wyjazdu?  -zapytała, nie odwracając się. Słyszała, jak młodszy Salvatore nabiera powietrza.
- Nie. Powiedział tylko, że jedzie szukać wiedźmy, która przeciwko niemu spiskuje - wampirzyca pokiwała głową, odesżła od okna, zabrała swoją torebkę i podeszła do drzwi, chwytając za klamkę.

- Mam jeszcze parę innych spraw do załatwienia. Informujcie mnie na bieżąco - posłała swoim przyjaciołom promienny uśmiech i pognała do swojego czarnego Volvo.
_______________________________________________________
Cześć! Oddaję w Wasze ręce prolog mojego nowego bloga o Klaroline.

Dlaczego założyłam kolejny? Ponieważ mam pomysł na nowa historię, ale nie na tamtym blogu nie mam możliwości wplątania owego wątku.

Wpisy pojawiać się będą sporadycznie, gdyż to jest tylko blog poboczny, ale to nie znaczy, że nie będę się nim interesować. Myślę, że co 3-4 dni nowy wpis Wam wystarczy :)

Zachęcam do komentowania i polecania bloga. Jeżeli macie jakieś pytania, zajrzyjcie w zakładkę "Kontakt" :)


Xoxo, Oliwia