Ubrania leżały porozrzucane po całym pokoju, jakby właśnie przeszło przez nie tornado, a okna otworzone były na oścież. Firanki lekko powiewały, a świeże powietrze wtargnęło do pomieszczenia. Drzwi od łazienki zaskrzypiały. Caroline wyszła z niej cała zaspana, ubrana jeszcze w piżamę, a jej włosy były jednym wielkim stosem siana. Ziewnęła leniwie i rozejrzała się po pokoju. Zeszłego wieczoru, kiedy wróciła do hotelu w nerwach próbowała się rozpakować i powiesić swoje rzeczy w szafie, lecz była tak zmęczona, że zdążyła się jedynie przebrać i zasnęła, nawet nie wiedząc kiedy. Jęknęła cicho na widok bałaganu i wzięła się do roboty. Dzięki wampirzemu tempu uporała się z tym bez najmniejszych zastrzeżeń. Poukładała wszystko w szufladach i na wieszakach i uśmiechnęła się do siebie, gratulując dobrze wykonanego zadania. Otworzyła drewniane drzwiczki od garderoby i wyjęła z niej delikatną bluzkę na ramiączkach w kolorze kremowym i krótkie spodenki o czekoladowej barwie. Rozczesała swoje bujne loki, a na czubek głowy włożyła okulary przeciw słoneczne. Tego dnia promienie słońca dawały się we znaki. Założyła brązowe baleriny i wziąwszy klucz oraz inne potrzebne rzeczy, wyszła z pokoju, przemierzając schody. Zeszła do holu. Recepcjonistka powitała ją ogromnym uśmiechem, na co wampirzyca odpowiedziała tym samym. Odźwierny otworzył drzwi, dzięki czemu dziewczyna ujrzała Nowy Orlean w całej okazałości, przekraczając próg. Wzięła głęboki wdech i ruszyła przed siebie.
*
Spacerowała małą ścieżką w parku. W oddali usłyszeć można było śmiech bawiących się dzieci lub ujrzeć parę zakochanych trzymających się czule za ręce. W tym momencie przypomniała sobie o Tylerze. Nie zastanawiając się ani chwilę, wyjęła z kieszeni spodenek telefon i pospiesznie wybrała jego numer. Z niecierpliwością czekała, aż jej chłopak odbierze i znów będzie mogła usłyszeć jego głos, ale nic takiego się nie stało. Mijały kolejne sygnały, a nikt się nie odezwał. Zrezygnowana westchnęła i schowała telefon tam, skąd go wyjęła.
Ruszyła pewniejszym krokiem przed siebie, zatrzymując się dopiero nad stawem. Oparła się o barierkę i z uwagą obserwowała pływające kaczki oraz łabędzie.
- Gdyby życie było o wiele prostsze - wyszeptała. Cała ta sytuacja z magią i jej wampiryzmem ją przerastała. Nie potrafiła w to uwierzyć lub najzwyczajniej w świecie nie chciała tego zrozumieć. Bała się tej prawdy. Co, jeśli to prawda? Jeżeli będzie musiała zabić Klausa, a jej przyjaciele zginą? Pomimo tego, jaka osobą był Pierwotny nie chciała go zabijać. Nie tylko ze względu na przyjaciół. Rozstali się w przyjaźni. Czuła, że mimo tych złych rzeczy, jakie on dokonał w stosunku do niej i do ich przyjaciół była z nim w jakiśkolwiek związana niewidzialną więzią. Więzią przyjaźni. Potrafiła mu to wybaczyć. Często wmawiała sobie, że tego nie zrobi, lecz po kilku chwilach cała złość i agresja do niego znikała. Wrzuciła mały kamyczek do wody.
- Nic nie jest takie, jakie byśmy chcieli - usłyszała za sobą czyjś głos. Odwróciła się powoli. Na przeciwko wampirzyca stała Alodia.
- Czego chcesz? - powiedziała, jakby od niechcenia. Nie miała ochoty rozmawiać z nią.
- Chcę ci pomóc zapanować nad twoją naturą. Pomogę ci powstrzymać chęć zabicia Pierwotnego, ale tylko wtedy, jeśli mi na to pozwolisz - na jej twarzy pojawił się mimowolnie drobny uśmiech.
- Załóżmy, że się zgodzę. Co wtedy? - zmrużyła oczy i przyjrzała się dokładnie jej postaci. Opierała się o barierkę.
- Nic nie jest takie, jakie byśmy chcieli - usłyszała za sobą czyjś głos. Odwróciła się powoli. Na przeciwko wampirzyca stała Alodia.
- Czego chcesz? - powiedziała, jakby od niechcenia. Nie miała ochoty rozmawiać z nią.
- Chcę ci pomóc zapanować nad twoją naturą. Pomogę ci powstrzymać chęć zabicia Pierwotnego, ale tylko wtedy, jeśli mi na to pozwolisz - na jej twarzy pojawił się mimowolnie drobny uśmiech.
- Załóżmy, że się zgodzę. Co wtedy? - zmrużyła oczy i przyjrzała się dokładnie jej postaci. Opierała się o barierkę.
- Wtedy podejmiesz wybór czy chcesz oddać swoja moc czy ją zatrzymać - Caroline chwilę się zastanawiała.
- Można ją oddać? - była zainteresowana tym wątkiem rozmowy. Nie wiedziała, że można dobrowolnie oddać swoją moc.
- Owszem, ale tylko przy pomocy najsilniejszej czarownicy. Jeżeli chcesz wiedzieć więcej, niedługo się spotkamy - uśmiechnęła się na pożegnanie i zniknęła. Pozostawiła dziewczynę z pytaniem "Kiedy i gdzie się spotkają?", "Jak się skomunikują?" To już było tylko i wyłącznie sekretem Alodii.
- Owszem, ale tylko przy pomocy najsilniejszej czarownicy. Jeżeli chcesz wiedzieć więcej, niedługo się spotkamy - uśmiechnęła się na pożegnanie i zniknęła. Pozostawiła dziewczynę z pytaniem "Kiedy i gdzie się spotkają?", "Jak się skomunikują?" To już było tylko i wyłącznie sekretem Alodii.
*
Młoda wampirzyca wróciła do hotelu. Standardowo przywitała ją recepcjonistka wielkim uśmiechem. Skierowała się na swoje piętro i powolnym krokiem zmierzała ku swojemu pokojowi. Wyjęła z kieszeni klucze i przekręciła zamek. Spojrzała na drzwi obok siebie. Zastanawiała się, kto wynajmuje ten pokój. Codziennie słyszała wieczorne tajemnicze rozmowy. Brzmiały one, jak wysyłanie szpiegów na zwiady. Podeszła do nich cichutko i przylgnęła uchem do białego drewna. Cisza. Głuchość panowała w pomieszczeniu. Westchnęła. Może tylko jej się wydawało? Już miała się oderwać od drzwi, kiedy raptem otworzyły się i straciwszy równowagę omal nie upadła, gdyby nie osoba z dobrym refleksem. Gość hotelowy w ostatniej chwili złapał upadającą Caroline. Dziewczyna podniosła wzrok. Minęła chwila, nim obraz się wyostrzył. Odskoczyła jak oparzona kierując się do swojego pokoju, lecz zatrzymał ją głos tej osoby.
- Caroline! - brytyjski akcept unieruchomił nogi wampirzycy, przez co nie mogła się ruszyć. Klaus podszedł do niej. - Co ty tutaj robisz?
- Może raczej co ty tutaj robisz? - odwróciła twarz w kierunku rozmówcy.
- Chwilowo mieszkam - Dziewczyna cicho jęknęła. Pierwotny przyjrzał się jej z uwagą. - Coś nie tak?
- Myślałam, że moim tymczasowym sąsiadem będzie ktoś...normalny - wykrzywiła usta w sztucznym uśmiechu.
- Caroline! - brytyjski akcept unieruchomił nogi wampirzycy, przez co nie mogła się ruszyć. Klaus podszedł do niej. - Co ty tutaj robisz?
- Może raczej co ty tutaj robisz? - odwróciła twarz w kierunku rozmówcy.
- Chwilowo mieszkam - Dziewczyna cicho jęknęła. Pierwotny przyjrzał się jej z uwagą. - Coś nie tak?
- Myślałam, że moim tymczasowym sąsiadem będzie ktoś...normalny - wykrzywiła usta w sztucznym uśmiechu.
- Ty...
- Tak, mój pokój jest obok - odwróciła się na pięcie i chciała zamknąć za sobą drzwi, lecz Mieszaniec był silniejszy i na to nie pozwolił.
- Tak, mój pokój jest obok - odwróciła się na pięcie i chciała zamknąć za sobą drzwi, lecz Mieszaniec był silniejszy i na to nie pozwolił.
- Zapewne jesteś na mnie zła za wczorajsze - uśmiechnął się. Blondynka przygryzła nerwowo wargę.
- Słucham cię - skrzyżowała ręce na piersi, czekając na przeprosiny, lecz wiedziała, że to będzie trudne. Udawał twardego i silnego, lecz pod tą skorupą była osoba o miękkim i kochającym sercu.
- Słucham cię - skrzyżowała ręce na piersi, czekając na przeprosiny, lecz wiedziała, że to będzie trudne. Udawał twardego i silnego, lecz pod tą skorupą była osoba o miękkim i kochającym sercu.
- Nie chciałem, aby to tak wyszło. Byłem zdenerwowany, ale już jest dobrze, Kazałem zabić Alodię - spojrzał na twarz dziewczyny. Wyrażała ona szok i niedowierzanie.
- Zabić? - zapytała.
- Tak. Dobrze wiesz, że nie toleruję tego, kiedy ktoś mnie rozwściecza
- Ale ona miała mi pomóc zapanować nad swoją mocą! Nie chcę zabijać Pierwotnych! - krzyknęła. Teraz to ona była zła.
- Pierwotnych czy mnie? - odparł z wielkim uśmiechem i oparł się o framugę drzwi.
- Daj mi spokój! Masz to odkręcić. Wolę sama zginąć, niż moi przyjaciele! - odepchnęła go w głąb korytarza i z impetem zatrzasnęła za sobą drzwi, osuwając się na ziemię. Fala łez zalała jej policzki.
- Zabić? - zapytała.
- Tak. Dobrze wiesz, że nie toleruję tego, kiedy ktoś mnie rozwściecza
- Ale ona miała mi pomóc zapanować nad swoją mocą! Nie chcę zabijać Pierwotnych! - krzyknęła. Teraz to ona była zła.
- Pierwotnych czy mnie? - odparł z wielkim uśmiechem i oparł się o framugę drzwi.
- Daj mi spokój! Masz to odkręcić. Wolę sama zginąć, niż moi przyjaciele! - odepchnęła go w głąb korytarza i z impetem zatrzasnęła za sobą drzwi, osuwając się na ziemię. Fala łez zalała jej policzki.
__________________________________________________
Wybaczcie za taką przerwę, ale tak wyszło. Oddaję w Wasze ręce czwarty rozdział i liczę na to, że Wam się spodoba :)
CZYTASZ? = SKOMENTUJ!
Liczę na napływ opinii o moim blogu, jak i o nowych wpisach.
Komentujcie, polecajcie i czytajcie <3
Jeżeli macie jakieś pytania, zajrzyjcie w zakładkę "Kontakt" :)
Xoxo, Oliwia ♥
Co tak krótko ?! Aż chce się więcej ! ..
OdpowiedzUsuńkiedy następny?
http://idontknowifyouknowwhoyouare.blogspot.com/
Świetny rozdział, coraz bardziej uzależniam się od twojego opowiadania. :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńekstra pisz częściej bo trudno doczekać
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę doczekać sie następnego ;)
OdpowiedzUsuńSuper, super, super, super. This is fantastic!! Kocham twojego bloga !!!!
OdpowiedzUsuńświetny blog, czyta się go jak książkę. polecam mojego bloga, proszę o komentarze http://pwsezon5.blox.pl/html
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie to jakaś magia *.* Nie mogę się od niego oderwać i ciągle się uśmiecham szczególnie przy rozmowach caroline z klausem <333 :)
OdpowiedzUsuńDłuższe rozdzialy byłyby jeszcze lepsze :P
OdpowiedzUsuńPoza tym wszystko świetne ;)
Zaraz ide do szkoły ale jak wrócę czytam dalej :)
OdpowiedzUsuń